poniedziałek, 18 lutego 2013

Bardzo fajne muzeum - "Piwnica pod Fortuną"

Poniedziałek.... Ja już w przedszkolu, ale po drodze ustaliłem z tatą, że koniecznie muszę Wam o czymś opowiedzieć.
Wiecie, że w Lublinie na Starym Mieście, niedaleko miejsca gdzie są najlepsze na świecie gofry i lody, jest bardzo fajowskie muzeum. Nazywa się "Piwnica Pod Fortuną" - dlatego że znajduje się w piwnicy, a na suficie ktoś wymalował rzymską boginię Fortunę. Rzymianie mieli dziwnych bogów - m.in. Herkulesa, Wenus która wygląda jak modelka i jeszcze takiego bardzo fajnego gościa ze skrzydlatymi sandałkami. Bardzo go lubię. Fortunę zresztą też. Zwłaszcza wtedy gdy mi sprzyja i pomaga wygrać z tatą w "Osadę".

Żródło: Narodowy Instytut Dziedzictwa - http://www.nid.pl/idm,428,idn,2628,wnetrza-inspiracji-piwnica-pod-fortuna.html
Jeśli macie słabe nerwy, to przestrzegam Was żebyście tam nie chodzili. Malowidła są fajne, ale w innej sali pociąg przejechał po mnie kilka razy!!! Całe szczęście to tylko taki ruchomy obrazek, ale można się naprawdę przestraszyć. Ale dorosłych nic nie rusza bo w tej samej sali na jednej ze ścian jest ekran z książką, gdzie można przeczytać jak się robi piwko. Niektórzy pewnie wcale nie zauważyli, że środkiem sali co chwile przejeżdża rozpędzona lokomotywa.
W innej sali bałem się jeszcze bardziej. Strasznie chciałem tam wejść, bo na ścianach wisiała broń: miecz, topór, jakieś dziwne narzędzia. Ale nie chciałem tam zostać dłużej, bo w tej sali coś strasznie krzyczało i jęczało, a dorośli rozmawiali szeptem tak jakby coś przede mną ukrywali.
W innych salach opowiadano o różnych kościółkach: naszym, religii ze złotymi obrazami i cienkimi świeczkami, która tak samo jak my uznaje Pana Jezusa tylko mają inny kalendarz. Była też religia "z gwiazdką" takich nieboraków, którzy nie wiedzą, że Pan Jezus już się urodził i nadal na Niego czekają. Mieli za to fajną Księgę "zawijaną" z obu stron. Mniej więcej tak to wyglądało:

Źródlo: http://blogs.hopkins-interactive.com/academics/category/jewish-studies/
Mieli do tego fajny strój modlitewny w paseczki ze śmiesznym klockiem po przywiązywania sobie na czole. Ale chyba najbardziej, znaczy na drugim miejscu bo lokomotywy nic nie przebije, były te wszystkie ekrany, gdzie mogłem sobie sam poklikać, pooglądać zdjęcia, uruchomić "czytanki" o dawnym Lublinie. Hejnał odsłuchałem chyba ze sto razy!!! Wcale nie chciało mi się stamtąd wychodzić, bo mógłbym słuchać tej trąbki  w kółko. Tylko tato troszkę się podirytował, że przez moje wygłupy więcej nas już do żadnego muzeum nie wpuszczą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz